wtorek, 30 kwietnia 2013

Prolog



Prolog
        

            Doskonale wiedziałam, że ta historia nie mogła się tak zakończyć. Od początku zdawałam sobie sprawę, że będzie ciąg dalszy. Skąd wiedziałam? Intuicja. To byłoby zbyt proste. Zupełnie nie w stylu ‘szarej i brutalnej rzeczywistości’, w której żyjemy. Były chwile, w których udawało mi się zapomnieć. Porzucić wszystkie wspomnienia. Po prostu żyć! Ale to były tylko krótkie przebłyski. Gdzieś podświadomie wiedziałam, że każdy dzień bez jego spojrzenia, jego głosu i smaku jego ust, to moja własna porażka. Wewnętrzna walka, w której nie było zwycięscy. Mimo to trwałam uparcie na polu bitewnym. Zabijałam każdą cząstkę mojego człowieczeństwa. Małymi kroczkami tonęłam w przekonaniu, że miłość to zło, które zniszczyło wszystko. Choć winna byłam tylko ja…

            Byłam gotowa zakochać się jeszcze raz. Porzucić wszystkie przekonania, zapomnieć o strachu.  Uwierzyć w tą całą popapraną aurę miłości. Po prostu kochać do szaleństwa. Robić dokładnie to, na co w magicznym Val di Fiemme nie byłam w stanie zdecydować się. Tak… Nigdy nie trwało to długo. Burzliwe związki mają to do siebie.  Czasem zrywałam Ja, czasem On. Nie było reguły, nie było wyrzutów sumienia czy choćby iskierki wątpliwości. Podobało mi się to, że wśród tych znajomości,  nowych związków, oboje wmawialiśmy sobie, że to miłość. Później, kiedy uznaliśmy, że już czas, kończyliśmy to. Mijało trochę czasu i zjawiał się kolejny On.  Tak miało już pozostać na zawsze lub jeszcze dłużej. Cholera to wie. Aż do czasu, gdy…

**
- Nie…- powiedziałam słabo. Tego było zbyt wiele. Słowa krążyły w mojej podświadomości.  Niszczyły mój grunt, pozbawiały mnie tlenu, a świat zaczynał wirować.
Odpływałam.  Rzeczywistość musiała się przeterminować  bo już kompletnie nie zdawałam sobie sprawy z tego gdzie się znajduję i co robię. Słyszałam tylko ten stanowczy głos i podwójny sens wypowiedzianych przez niego słów.
‘Wyjazd.’ ‘Siostra.’ ‘Zaręczyny, a wkrótce ślub’. ‘Moje zadanie.’ ‘Tajemnicza blondynka.’ ‘Zagadka do rozwiązania.’ ‘Moje pierwsze duże, dziennikarskie zadanie.’ ‘Bez dyskusji.’
Koniec. Koniec. Koniec. To był koniec.  Mój koniec.  Nasz koniec.  Diabeł jeden wiedział, co było gorsze.
Gdyby nie ciemność, która mnie ogarnęła zaśmiałabym się z własnej głupoty. Z własnej naiwności!
Naprawdę sądziłam, że ten dzień nigdy się nie wydarzy? Kolejne piękne kłamstwo w moim wykonaniu.



**
Witajcie!
Olka i jej specyficzny sposób postrzegania rzeczywistości powraca!
Rozgośćcie się na nowym blogu i oceniajcie!
Pozdrawiam ;)