poniedziałek, 17 czerwca 2013

Rozdział II, cz. I

    Dedykacja dla Natalii. Męczyłam ją tyle razy fragmentami tego rozdziału, że jej się należy.
**  
          Ten dzień był szalony. I tu wcale nie chodzi o moją wyobraźnię czy ciągłą potrzebę komplikowania sobie życia. Tym razem nie było ani grama mojej winy. Praktycznie w ogóle! No może jednak...
         Życie ułożyło taki scenariusz, że sam Polański wpadłby w kompleksy. W dodatku ciągle nie świadomie igraliśmy nad przepaścią. Każdy z nas miał swoje sprawy na głowie,  a zakończenie... No właśnie to trzeba opowiedzieć od początku.
**
           Po raz setny przekręciła kluczyk w stacyjce. Krótkie robiące złudną nadzieję kaszlnięcie maszyny i cisza. Znów! Uderzyła zaciśniętą pięścią w sam środek kierownicy, która wydała krótki odgłos.
Była ugotowana, a na jej nieszczęście śnieg zaczynał padać co raz mocniej. Przyłożyła dłonie do brzucha próując uspokoić nie tylko siebie ale i kopiące dziecko. W głowie huczały jej przyszłe słowa jej matki "A nie mówiłam", co jeszczebardziej doprowadzało ją do białej gorączki. Sięgnęła z siedzenia obok, torebkę i rozpoczęła poszukiwania swojego telefonu.
Herbatniki, klucze do mieszkania, pomadka, chusteczk. Było dosłownie wszystko, a telefon na samym dnie, schowany na wypadek gdyby miał się  przydać.
Odblokowała go. Zasięg na szczęście był i jedna kreska baterii też powinny wystarczyć. Zegar wskazywał 13.12.
Zaklęła.
Trwał trening i właśnie na nim przebywał jej mąż i większość jej przyjaciół.
Około 40 km do skoczni. Była w kropce, a do matki nie miała zamiaru zadzwonić, już i tak pokłóciły sie od rana o pracę w zaawansowanej ciąży.
Nagle znieruchomiała ledwo łapiąc powietrze, Pochyliła sie do przodu nie kryjąc grymasu bólu. Coś było nie tak. I to bardzo nie tak.
- Jeszcze tego brakowało, żebym... O Boże!- wrzasnęła piskliwym głosem blondynka usilnie próbując zatrzymać przeszywający ból.
**
          Jakoś nie mogłam powstrzymać się, aby tam nie stać. Pare metrów od niej. Nawet doszło do tego, że zaczęłam analizować jej odstające uszy i zbyt jasne blond włosy. Kompletny brak makijażu i wielka czerwona kurtka. Wcale nie była ładna. Była za to tandetna i przewidywalna. Cieszyła się, że chociaż pada śnieg i nie musiałam oglądać słońca odbijającego sie od złotego pierścionka na jej palcu, który powodował ,że chciałam oślepnąć. Tak, zdołałam go dojrzeć. Denerwowała mnie nawet tym ściskaniem kciuków, kiedy na bele pojawiał się Polak i posyłanie niewdzialnych całusów do Maćka, gdy kończył skok. Miałam ochotę włożyć jej w usta podwójną dawkę śniegu. Może to sprawiłoby, że znormalniałaby choć odrobinę.
Nagle usłyszałam dźwięk telefonu. Jej telefonu. Patrzyła na wyświetlacz dobra chwilę, jakby nie wiedziała, czy odebrac czy udać, że nie zdąrzyła. Ciekawość zrzerała mnie od środka. Moja dziennikarska wyobraźnia sprawiała, że niemal widziałm napis z jakimś męskim imieniem na wyświetlaczu jej telefonu. Historia zaczęła sama układać się w mojej głowie. Podwójne życie, zdrada i jej nie zaspokojony kochanek. Nie mogła być taka idealna jaką grała.
Podeszłam kawałek bliżej.
Nadal nie odbierała.
Po chwili telefon zamilkł. Widziałam, jak przytrzymuje przycisk telefonu i chowa telefon do torebki.
Cwana bestia! Wyłączyła go bo najwyraźniej nie chciała żeby ktoś ją dorwał lub nie była to odpowiednia sceneria na tego typu rozmowy. Przecież tuż pod nosem miała naiwnego narzeczonego. W tej chwili uzmysłowiłam sobie, że mam nowy cel. Musiałam ją zdemaskować i to jeszcze dziś!

**
             Coś się działo. To było pewne. Ona coś kombinowała. Kręciła się z miejsca na miejsce, była poddenerwowana po każdej rozmowie z Maćkiem i pozostałymi chłopakami. Raz długo rozmawiała z Krzyśkiem. Była nerwowa i co po chwilę zerkała czy ktoś nie podsłuchuje. Czułam, że trafiłam w dziesiątkę. Wtedy mnie zaskoczyli.
                On dotknął jej policzka i spojrzał głęboko w jej oczy. Ileż było w tym spojrzeniu skupienia! Jego wielkie oczy chłonęły każde słowo, które wypowiedziała. To było pewne. Mieli romans. Nigdy w życiu nie sądziłabym, że ktoś może być tak durny i zdradzać swojego narzeczonego tuz pod jego nosem. Nasza Zosieńka nie była zbyt inteligentna jak widać.
                Rozejrzałam się dookoła. Cholera! Ani śladu Maćka! On zawsze pojawiał się kiedy chciał i znikał gdy miał na to ochotę. To on znajdywał. Mimo wszystko nie mogłam przegapić sytuacji.  Wyciągnęłam telefon i zrobiłam zdjęcie. Musiał to zobaczyć bez dwóch zdań. Nikt nie będzie krzywdzić go w taki sposób. Nikt prócz… Nie ważne.
                Czułam tak chore podniecenie, że ledwo potrafiłam normalnie stąpać po ziemi. Chciałam go już znaleźć, chciałam zlikwidować ją z jego życia choć teraz. Wśród tych wszystkich ludzi. Byliśmy sobie przeznaczeni. Musiał to wiedzieć. Co ja mówię! On wiedział to długo przede mną! Gdyby nie ona nigdy by o tym nie zapomniał.
Przyspieszyłam. Moje tempo spokojnie można było nazwać truchtem. Lub apokaliptyczną zagładą.
**
                Bingo! Dostrzegłam go. Właśnie podchodził do Kamila. Rozmawiali. Był tam też Piotrek i Dawid. Trening zakończony, jak widać.                 
Zwolniłam.
Nagle poczułam wyrzuty sumienia. Nie powinnam . Nie mogłam wręcz. Nie wspominając już o tym, że nie miałam najmniejszego prawa. Mimo wszystko moje nogi bardzo powoli kierowały się w ich stronę.
Usłyszałam podniesiony głos Kamila. Był czymś wyraźnie przejęty.  Wyciągnął telefon z kieszeni i odszedł kawałek dalej. To była ta chwila.
Stanęłam tuż za nim. Czułam jego zapach ,a jego sylwetka sprawiała, że traciłam wszelkie umiejętności , które były niezbędne do przekazania tej wiadomości.
Dotknęłam delikatnie jego ramienia. Chciałam, żeby odwrócił się w moją stronę, żeby znów spojrzał na mnie tymi swoimi ciemnymi oczyskami.
Poruszył się. Najpierw spojrzał na mnie przez ramię, a później odwrócił się . Był skupiony, nie na mnie, na czymś zupełnie innym. Coś co w całości pochłaniało jego umysł. Coś, co już za chwilę dzięki mnie miało okazać się błahe i nie ważne.
- Tak?- spytał.
- Ja…- odwróciłam wzrok nie wytrzymując jego intensywności. – Jestem dziennikarką i poznaliśmy się w dzień twoich zaręczyn.
Zamyślił się na moment. Szukał tego wspomnienia zabawnie marszcząc podbródek.
- Już pamiętam.-odparł po chwili. –Teraz nie mam zbytnio czasu na wywiady.
-Ale ja..- zaczęłam.
- Mam teraz inne rzeczy na głowie. Niech Pani zadzwoni to się umówimy.- powiedział nie dając dojść mi do słowa.
- Ja nie…- próbowałam dalej.
- Powiedziałem nie teraz.- odparł ostro dając mi wyraźnie do zrozumienia, że powinnam odejść. Odwrócił się i zaczął rozmowę z Piotrkiem.
Mówiąc kolokwialnie, zatkało mnie. Zgasił cały mój zapał, całą energię zastąpił rosnącym gniewem. Jak dawniej. Nadal w parę sekund potrafił doprowadzić mnie do szału. Desperacja i irytacja sprawiły, że stałam się jeszcze bardziej uparta.
- Ona cię zdradza,  do cholery Kot!- zawołałam w jego stronę.
Wszystkie pary oczy zwróciły się w moją stronę. Kot zesztywniał. Przynajmniej dzięki temu ‘małemu wybuchowi’ znalazłam się w centrum zainteresowania.
- To nie najlepsza chwila.- zaczął powoli Piotrek przyglądając mi się uważnie. Bałam się, że pod jego czujnym spojrzeniem moje włosy znów zmienią kolor, a wszystkie inne sztuczki, które pozwalały mi pozostać anonimową roztopią się i ukażą po prostu mnie. Olkę. Tą znienawidzoną zapewne przez nich wszystkich Olkę.
-Mam zdjęcie.- powiedziałam bardziej po to, żeby spojrzeli w inną stronę. To była taka nie przemyślana, bezpieczna opcja. Mniejsze zło i tak dalej.
Wyciągnęłam telefon przed siebie, żeby zobaczyli przyłapanych na gorącym uczynku kochanków. Moje spojrzenie odruchowo powędrowało w kierunku Maćka.
 Stał się posągiem. Bez uczuć.  Jego rysy spoważniały, oczy nie wyrażały nic. Pustka. Przerażająca pustka jaka biła z jego oblicza przeraziła mnie. Na zdjęcie spojrzał tylko przez moment. Później zastygł w bezruchu. Jak w hipnozie. Zimnym i nie ludzkim otępieniu.
- Stary…- powiedział do niego Piotrek.
-Nie!- odparł ostro odsuwając się kawałek. Z tym jednym słowem wracały wszystkie emocje. To była potężna fala, która oblewała go w błyskawicznym tempie. To nie była zwykła wściekłość, rozczarowanie czy cierpienie. To było coś więcej. Zrozumiałam to dopiero, gdy z jego ust padło zdanie, które zmroziło moją krew, sprawiło, że zapomniałam o oddychaniu.
- Zostawcie mnie i Olę na moment samych.
Kiedy to mówił nie patrzył na mnie, nie patrzył też na nich. Jego spojrzenie nabierało szalonego rozpędu i czekało na wybuch. Zdałam sobie sprawę, że najwyraźniej nie chciał wyjaśnić ze mną szczegółów zdrady jego lubej. Ten temat w ogóle go nie zainteresował. Nie w takim stopniu. Wolał skupić się całkowicie na mnie.
                Zapłon został zapalony. Ogień z co raz szybszą prędkością snuł w stronę ładunku wybuchowego. Nie było już odwrotu. Nie byłam taka głupia żeby łudzić się, że wszystko może skończyć się dobrze. Za dobrze go znałam. Zbyt byłam pewna, że ten dzień i ten wybuch nastąpi.

**
I jak?
Śledzicie to opowiadanie jeszcze?