czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział V



„Ludzie lubią komplikować sobie życie, jakby już samo w sobie nie było wystarczająco skomplikowane.”(Carlos Ruiz Zafon)

                Czasem naprawdę warto. Bywa, że budzisz się rano i wiesz, że to ten dzień, ta chwila. Wszystko w twoich dwóch, niby magicznych, dłoniach. Zaraz po tym rzeczywistość ofiarowuje ci brutalnego liścia, prosto w  policzek. Twoja godność cierpi, ale bardziej masz za złe sobie, że na to wszystko pozwoliłeś. Pojawiają się wyrzuty sumienia, wątpliwości i inne uczucia, z którymi walczyć jest zbyt trudno.

                Dokładnie tak, czuje się teraz. Patrzę w dal, w niewielkie okno. Chcę wchłonąć  ten krajobraz, tą biel i moc płynącą z tych gór. Tylko one mają dać mi ukojenie. Na niczym, ani na nikim innym nie spoczywa teraz taka odpowiedzialność, jak na tych pięknych Tatrach.

                Boję się nawet mrugać żeby go nie obudzić. Najważniejsze mają być te góry, zero myśli, uczuć i innych paranoi. Zamykam powieki natychmiast, kiedy On się porusza. Cieszę się, że moje serce nie wydaje dźwięku, w innym przypadku wrzeszczałoby z rozpaczy, aż do czasu, kiedy wszystkie szyby by nie pękły. Dopiero ta malutka nutka dramatyzmu mogłaby dać mi zapewne ukojenie. Teraz to nieistotne, nie ważne.

                Czuję, jak siada gwałtownie na łóżku i cicho klnie.

Jest taki przewidywalny…

Choć gdzieś głęboko liczyłam na inną reakcję, ale to nie ważne. Zapewne nie wie, czy wpaść w furię czy w histerię. Gorzką pigułkę pozostawiam na później, chcę być całkowicie skupiona na mojej grze w „śpiącą królewnę”.

                Czuję powiew wiatru, kiedy z prędkością światła odchyla kołdrę i wstaję z łóżka.
Sztywnieje powtarzając sobie w myślach: ”jeszcze chwila, krótka chwila.” I nie wiele się mylę. Odkąd wstaje z łóżka niemal rzuca się na swoje ubrania i parę sekund później słyszę oddalające się kroki.

Nagle nastaje cisza.
Stoi gdzieś na korytarzu, pewnie koło drzwi.

Zaciskam powieki jeszcze bardziej, ale tym razem nie po to, aby myślał, że jeszcze śpię, ale po to, by powstrzymać łzy.

Potem trzaska drzwiami.

Chyba już nie dba oto, abym go nie usłyszała. Może to zemsta? Może tylko w taki sposób jest w stanie powiedzieć mi, że to był największy błąd w jego życiu?

Chwile wsłuchuję się jeszcze w echo huku, który zaserwował mi przed chwilą ‘mój Książe’.
Potem odwracam się próbując wtulić się w miejsce, na którym jeszcze nie dawno leżał.
Wzdycham jego zapach i beznadziejnie moczę pościel gorzkimi łzami.

**

                I w pewnym momencie wybuchłam. Wrzasnęłam tak głośno, jak tylko potrafiłam. Upadłam na kolana i wydobyłam z siebie długi, pełen bólu i goryczy wrzask. Czułam jak pulsują moje żyły, jak serce przyspiesza, a krtań rozpoczyna maraton. To nie był już zwykły krzyk, to był czysty ból.  Waliłam pięściami w śnieg raniąc przy tym ręce, jak bardzo się dało. Chciałam, żeby ból fizyczny był silniejszy, żeby ten wewnątrz mnie, ten z którym sobie kompletnie nie radziłam,  zelżał i stał się tylko delikatnym szmerem.
I o dziwo nie uroniłam wtedy żadnej łzy. Nie licząc tych niewidzialnych od których tonęła moja dusza.
Ochrypły warkot, który teraz wydobywał się z mojego gardła sprawił, że zaczęłam się krztusić. Gardło bolało mnie nie miłosiernie.  Czułam jakby było całkiem wyschnięte.
- Ola?- usłyszałam czyiś głos tuż nade mną.
Moje  wnętrze było tak drażliwe, że kiedy tylko usłyszałam męski głos chciałam puścić się biegiem byle jak najdalej stąd, byle zniknąć mu z pola widzenia.
Byłam niestety zbyt roztrzęsiona, aby mi się to udało, zamiast tego pośliznęłam się podczas wstawania i przeturlałam się kawałek w dół drogi, prosto do rowu. Próbowałam  wyczołgać się, ale byłam na to zbyt słaba.
Czułam, że był coraz bliżej.  Moja rozpacz uruchomiła ostatnią broń jaką posiadałam, wypuściła potok łez, który wmieszał się z śnieżnobiałym puchem. Leżałam jak długo, bez sił aby się poruszyć, bez motywacji, aby zdobyć się na stabilność psychiczną i odejść z podniesioną głową.
- Coś ci się stało?- spytał znów.
Zamknęłam oczy i zacisnęłam pięści na uszach. Chciałam zniknąć, ale miałam tylko taki zasób możliwości.
Poczułam, jak ktoś odwraca mnie na plecy, odsuwa włosy z twarzy i pomaga usiąść. Nie stawiałam się. Nie miałam na to odwagi. Może nawet ochoty?
Odchylił lekko moje ręce od uszu i  powiedział głosem pełnym troski:
- Nic ci nie zrobię. Otwórz oczy.
Nie miał magicznego zegarka na sznurku, nie liczył do trzech i nie znał żadnych zaklęć, a mimo to czułam, że mnie zahipnotyzował tą serdecznością, tym ciepłem, którego wewnątrz pragnęłam tak zachłannie.
Spojrzałam na niego otępiałym wzrokiem. Był zmartwiony, ale spokojny. Miał szczere intencje. Tak, to biło z jego oczu. Łzy zaczęły wysychać, serce wyrównywać bieg. Jego spokój wnikał też we mnie.
- Muszę być sama- szepnęłam ochryple.
Jego spojrzenie sprawiało, że byłam niemal pewna, że potrafi czytać mi w myślach. Badał każdy aspekt mojej psychiki. Chciał mi pomóc, ale co raz bardziej wydawało mi się ,że nie miał pojęcia,  jak ma się za to zabrać.
- Mieszkasz, gdzieś tu? Odprowadzę cię tam- oznajmił i zaczął wstawać chwytając moje ręce, abym nie wywinęła kolejnego orła.
- Nie- powiedziałam stanowczo.- Muszę iść na skocznie. Muszę przeprowadzić wywiad z …
Rzuciłam się w jego ramiona całkowicie nie myśląc, dlaczego to robię, a już tym bardziej czy powinnam to robić. Potrzebowałam choć minimalnej ilości jego ciepła, które gromadził jak wielbłąd w swoim sercu.
Poczułam, że na początku chciał mnie odepchnąć,  ale szybko zmienił zdanie i pozwolił mi na chwile słabości.
Jestem pewna, że gdyby nie jego ramiona rozpadłabym się  na tysiące kawałków i już nigdy nie zdołała odnaleźć pozostałych  elementów. I niemal w stu procentach wiem, że uratował mi życie. Bo myśl, która pojawiła się zaraz po wyjściu Maćka, o zakończeniu tego wszystkiego, o końcu mnie, gdzieś znikła.
- Przepraszam Kuba, naprawdę przepraszam…

**

                Tłum wstrzymał oddech. Tysiące par oczu pod skocznią i miliony przed telewizorami patrzyło, jak zahipnotyzowani w narty biało-czerwonego skoczka. Skok był niebotycznie długi. Rekord, to było pewne. Ale na moment to przestało mieć znaczenie.  Tylko ten cholerny kant narty pozostał w centrum wydarzeń. Śnieg sypał niemiłosiernie, wiatr też nie ułatwiał zadania. Emocje zawsze tak skutecznie  oddzielone w osobnej szufladce dziś wylewały się przez szpary.
Pamiętam lata temu, ktoś mi powiedział, że powinienem być ostrożny, gdy chodzi o miłość.
 Tak zrobiłem.
 Byłaś silna, a ja nie.
 Moje złudzenia, mój błąd.
 Byłem nieostrożny, zapomniałem.
 Tak było…


Obrazy, od których chciałem uciec. Wspomnienia, które jak w kalejdoskopie krzyczały, sprawiając, że lądowanie odbywało się o parę metrów dalej niż nakazywał zdrowy rozsądek. W miejscu gdzie bezpieczeństwo przestaje istnieć, gdzie walka z naturą z góry skazana jest na porażkę.

Powiedz im, że byłem szczęśliwy.
 Moje serce jest złamane, wszystkie moje blizny są otwarte.
 Powiedz im, że to, na co liczyłem byłoby
 niemożliwe, niemożliwe
 niemożliwe, niemożliwe.

                Wiedziałem to.  Mimo to nie potrafił pozbyć się ze swojego umysłu jej obrazu. Cała ta noc, jej dotyk, jej zapach, ich ciała tak blisko, to wszystko  sprawiało, że wariował. Nadal wariował! Nic się nie zmieniło. Ba! Było jeszcze gorzej bo teraz miał Zosię! Zosię, która była ideałem. Jasne, ostatnio mieli gorsze i lepsze dni, ale to nic. Od zawsze szukał kogoś takiego, jak Ona. Ona sprawiła, że potrafiłem wygrać z samym sobą i kto wie czy gdyby nie zjawiła się na mojej drodze, nigdy nic bym nie osiągnął w sporcie i w moim wnętrzu. Dawała mi tak stabilną siłę dzięki, której wszystko było możliwe.

A teraz, gdy wszystko jest skończone,
 Nie ma już nic do powiedzenia.
 Odeszłaś, tak bez wysiłku.
 Wygrałaś.
 Idź przed siebie i im powiedz.
 Powiedz im wszystko, co teraz wiem.
 Obwieść to całemu światu.
 Napisz to na tle nieba, że wszystko co mieliśmy, przepadło.

                 Ale dziś nawet przez moment nie mogłem skupić się na chwilach spędzonych z Zosią. Kiedy tylko zaczynałem wyobrażać sobie jej twarz, odruchowo pojawiały się wspomnienia dzisiejszej nocy. Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że w tych wspomnieniach nie ma ani grama wyrzutów sumienia. Ona je wszystkie odebrała! 

„Trudno jest się odkochać.
Uwierzyć w wyimaginowaną zdradę jest trudniejsze.
 Utracone zaufanie i złamane serca.”

„ A teraz, gdy wszystko przepadło, nie ma nic do powiedzenia.
 I jeżeli skończyłaś zawstydzać mnie,
 idź przed siebie, sama, i im powiedz.

Powiedz im wszystko, co teraz wiem.
 Obwieść to całemu światu,
 napisz to na tle nieba, że moje serce jest złamane.
 Powiedz im, że to na co liczyłem byłoby:
 niemożliwe, niemożliwe
 niemożliwe, niemożliwe…”


Właśnie dlatego stanąłem twarzą w twarz z naturą i całkowicie się jej oddałem. Wylądowałem najlepiej, jak wtedy było to możliwe. Udało mi się utrzymać równowagę, aż do momentu, gdy narta podjechała pod drugą i to był koniec.
Echo rozhisteryzowanego tłumu było ostatnim głosem jaki usłyszałem. 

„Napisz to na tle nieba, że wszystko co mieliśmy, przepadło.”
Powiedz im, że to na co liczyłem byłoby:
 niemożliwe, niemożliwe
 niemożliwe, niemożliwe…”

** 
Po prostu dziękuję tym, którzy zostali:)

9 komentarzy:

  1. Uch, wdech i wydech, wdech i wydech!
    Chwilę się zastanawiam, co ci tu napisać!
    Wdech i wydech...
    Kutwa wrócę później bo nie wiem co napisać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, powracam.
      Ochłonęłam.
      To jest życiowe! Bardzo życiowe!
      Przypomniałaś mi jak pisałam jednopartówki, kiedyś.
      To jest prawdziwe, namacalne, że aż do tej pory czuję, jakbym to ja brała w tym udział.
      Nie potrafię nic więcej dogłębnie napisać poza jednym wyrażeniem
      Chyle czoła!
      Brawo!
      Rozpiera mnie duma, że mogę być twoją wierną czytelniczką. Czekać też mogę, jeśli masz zamiar wrzucać takie rozdziały! :)
      Zatem z weną moja droga! :)
      Pozdrawiam :*

      Usuń
    2. Za dużo mi słodzisz!;P
      Weny nadal brak ale czasem pojawia się jakaś ochota lub pomysł, wywołany muzyką i coś naskrobię ;)

      Mimo wszystko dziękuje za to, że tu wpadasz i komentujesz;***

      Usuń
    3. Tam słodzę!
      Ty wiesz jak kocham twoją twórczość :*
      Oj wiem kochana, ale faktycznie czasami muzyka pozwala wyrzucić emocje nawet jeśli to jednopartówka :)
      Też się cieszę, kiedy wpadasz do mnie i dajesz mi kopa i mobilizację by jednak skrobać ;)
      Buziolki! :*

      Usuń
  2. Brak słów żeby cokolwiek napisać.Piękne, genialne, cudeńko. Nic więcej, nie będę zaburzać tego piękna dalszą częścią bezsensownego paplania. To mówi samo przez siebie! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest taki 'życiowy' part. Przyjmij głębokie ukłony, pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. No kurde, to ja już myślałam, że jednak wylądował, a tu taka niespodzianka i bum, leży. Żeby tylko nie było to nic poważnego, bo cię znajdę i zrobię z tobą porządek!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham jak piszesz, kocham to opowiadanie...

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział !
    A juz myślałam, że mu się uda :-/ Mam nadzieje , że to nie będzie nic poważnego :)

    Przepraszam za Spam.
    Zapraszam na nowy rozdział ! :)
    http://i-stray-from-love.blogspot.com/

    Pozdrawiam i życze dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń